Zgadza sie, u nas sporo osob je obiad w pracy, skoro wychodzimy ok. 17-18, to jednak spora czesc osob nie ma ochoty jest ciezszego dania na wieczor.
Do tej pory (a ja pracuje tam juz ponad 6 lat) jakos nikt z tego afery nie robil, az tu nagle dyrekcji (ktora jest wege zreszta) cos zaczelo przeszkadzac. Ona ma swoj gabinet, w ktorym zreszta czesto sie zamyka, wiec nie widzimy dlaczego by nie mogla sie zamknac jak jej cos smierdzi.
Dzis ja akurat mialam lososia, bo moj Miki nie byl przeze mnie uswiadomiony w kwestii zakazow jedzeniowych w mojej pracy
i go po prostu zjadlam. Dyrekcja przechodzac popatrzyla na mnie z ironia pytajac czy ma zamknac drzwi. Nawet nie zdzylam nic odpowiedziec (zlosliwego
), bo juz jej nie bylo.
A ja i moja kolezanka z sasiedniego biurka siedzimy prawie tuz obok toalet. Ludzie czesto niestety zostawiaja drzwi otwarte. Wiec stwierdzilysmy, ze powinnysmy napisac maila, ze prosimy o zakaz sr...a w toaletach.